poniedziałek, 20 stycznia 2014

Prolog

Życie to ciągła przeplatanka
smutku,radości
bólu,miłości
Nudne by było życie bez kłamstw,
ale proste
Nasz kosz plecie się przez lata
każdy ma swoją własną historię 
utkaną z błędów i sukcesów 
1994, sierpień
Młoda kobieta, przygotowywała się do kolejnej imprezy. Jakież jej życie było szalone! Miała córkę, a dalej balowała, zaciągając w świat gangsterstwa swoje potomstwo. Małą Bonnie znali już chyba wszyscy. Dziewczynka stanowczo odziedziczyła urodę po ojcu. Matka Bi wcale nie była brzydka, o co to to nie, ale mała była podobna do ojca. 
Tak więc Mary - bo tak miała na imię, wybierała sukienkę na imprezę. Miała brązowe włosy i niemalże czarne oczy. Czerwonokrwista obcisła, mini idealnie kontrastowała z jej cerą. Zrobiła mocny makijaż. Zawsze taki robiła. Córkę zostawiła pod opieką Sally. Kochała to małe stworzenie. Może inni nazwali by to wpadką, ale dla Mary był to zamierzony skarb. Uwielbiała dzieci.
Wychodząc z budynku wyciągnęła papierosa, i odpalając go czekała na Geogr. Był jej najlepszym przyjacielem. Po chwili czarny samochód, odjechał spod domu.

Alkohol, narkotyki i tłum spoconych ciał na parkiecie,  Carol nie był przyzwyczajony do takiego otoczenia. Zawsze był grzecznym chłopcem. Jak trafił na imprezę? Kumpel (jeśli można nazwać tak Geogr'a) polecił mu ją. Był w Las Vegas dwa tygodnie. U ciotki. Czekał niecierpliwie na  Geogr'a Hym'a. Towarzystwo nie odpowiadało mu zbytnio, zwłaszcza, że miał narzeczoną i dziecko. A tu dziewczyny kręciły swoimi tyłkami prosząc aby ktoś się nimi zajął.
-Ej, Carol. Poznaj Mary Dembpel- krzyknął Geo, podchodząc do chłopaka. Za nim wlekła się przepiękna dziewczyna, z nieziemskim uśmiechem.
-Siema, Carol, tak? Bratanek pani Iss? -odezwała się melodyjnym głosem.
-Dobry wieczór. Tak jestem Carol.-potwierdził jej słowa. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem. Młodzieniec kompletnie nie wiedział o co jej chodzi.
-Widać, że jesteś nowy. Pierwsza zasada, nie bądź taki kulturalny.- powiedziała Mary, uśmiechając się i biorąc drinka.

Gdyby wiedział, że tak to się potoczy, nie przychodził by na tą imprezę. Przespał się z nią, z czarującą Mary. Zdradził Hedher. Musi zniknąć z Las Vegas. Nie pokarze się na oczy Mai, choć tak by chciał. Nie może sobie zepsuć życia przez jedną cholerną noc.

                                                                                                                                      1995, kwiecień
Po pokoju rozległ się dźwięk, telefonu. Carol podszedł do niego, niechętnie wstając od żony.
-Halo-odezwał się po podniesieniu słuchawki.
-Carol?-odezwał się głos po drugiej stronie.
-A kto mówi?- zapytał
- Geogr Hym, ten z Las Vegas.-
-Po co dzwonisz?-
-Mary, urodziła twoją córeczkę. Nazywa się Leorrianne.- powiedział. Zapanowała cisza.
-Hej, jesteś tam?-
-Taa.-odpowiedział  i odłożył słuchawkę. A co jeśli  zniszczył życie Mary. Przecież dziecko to nie zabawka, sam dobrze to wiedział opiekując się Daphne.
-Kochanie, czy coś się stało?- usłyszał głos.
-Nie. Wszystko jest w porządku.-odpowiedział i pocałował żonę.Policjant, kucharka i ich mała dziewczynka, nic ich nie rozdzieli


                                                                             *###*
Od autora:Cóż, nie jest najgorzej. Pewnie jesteście ciekawi jaka będzie ta historia.
Myślę, że będziecie czytać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz